Najczęściej komentowane
Ilu jest uczniów w Polsce?
Coraz niższa dzietność w Polsce przekłada się na coraz mniejszą liczbę uczniów uczęszczających do polskich szkół podstawowych i ponadpodstawowych. W dzisiejszym artykule sprawdzamy, ilu uczniów w trwającym obecnie roku mieszczą budynki szkół w Polsce. Pokażemy także, jak liczebność ta zmieniała się na przełomie ostatnich lat.
Rok szkolny 2019/2020 trwa w najlepsze. Część uczniów ukończyła już pierwszy semestr nauki i obecnie korzysta z ferii zimowych. Jako pierwsi wolnego doczekali się mieszkańcy województwa lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego. W ich przypadku przerwa zimowa rozpoczęła się już 13 stycznia, a potrwa do 26 stycznia. Wczoraj, 20 stycznia, do grona szczęśliwców dołączyły także dzieci i młodzież z Podlasia, a także Warmii i Mazur.
Z kolei w przyszły poniedziałek (27 stycznia) na zasłużony odpoczynek od szkoły będą mogli liczyć uczniowie z województw: kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego. Ostatnią grupą „feriowiczów” są w tym roku dzieci z Dolnego Śląska, Mazowsza, Opolszczyzny i zachodniego pomorza. W ich przypadku ferie rozpoczną się 10 lutego i potrwają do 23 lutego.
Jak młodzież spędzi zimowy odpoczynek? Cóż, odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero za kilka tygodni, gdy urzędy statystyczne opracują cykliczne raporty. Zwykle jednak sposób spędzania ferii zimowych znacząco różni się w zależności od wieku uczniów. Najmłodsi częściej spędzają wolne w domu i u rodziny (na przykład u dziadków). Z kolei najstarsi, czyli pełnoletni uczniowie polskich szkół, cześciej wyjeżdżają na obozy sportowe lub samodzielnie zorganizowane wyjazdy. Pieniądze na to biorą albo od rodziców, albo z własnej pracy, albo z pożyczek od 18 lat.
Ilu jest uczniów w Polsce?
Jak wynika z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej, w trwającym obecnie roku szkolnym (2019/2020) do szkół podstawowych uczęszcza w sumie ponad 3 mln uczniów. Co ciekawe, we wrześniu 2019 roku dla blisko 384,9 tys. z nich przygoda szkolna rozpoczęła się po raz pierwszy w życiu. Pierwszaków wcale nie jest tak wiele, jak można by sądzić. Powodem coraz niższych liczebności w klasach pierwszych (i w ogóle w szkołach) jest trwający od lat niż demograficzny, wynikający z tego, że w Polsce notowana jest coraz niższa dzietność.
Odkąd w Polsce nie ma gimnazjów, znacząco zwiększyła się liczba dzieci, czy raczej młodzieży, uczęszczających do szkół ponadpodstawowych. W trwającym obecnie roku jest ich około 1,5 miliona, z czego większość, aż 659,9 tysiąca, pobiera naukę w technikach, a niewiele mniej, bo aż 643,5 tysiąca, w liceach ogólnokształcących. Z kolei w szkołach branżowych I stopnia notuje się około 199,9 tysiąca uczniów.
Łącznie w Polsce możemy mówić aż o 4,6 mln uczniów. Na ten wynik składa się także odsetek osób uczęszczających do szkół policealnych i dla dorosłych. W tych pierwszych nowy rok szkolny rozpoczęło ok. 220 tys. słuchaczy. Z kolei do szkół dla dorosłych (czy to podstawowych, czy liceach) zapisało się 142 tys. słuchaczy.
Liczba uczniów w Polsce – zestawienie dekady
2019/2020 – wstępnie około 4,6 miliona uczniów
2018/2019 – 4 961 144 uczniów
2017/2018 – 4 905 435 uczniów
2016/2017 – 4 952 219 uczniów
2015/2016 – 5 198 793 uczniów
2014/2015 – 5 128 794 uczniów
2013/2014 – 5 083 058 uczniów
2012/2013 – 5 272 919 uczniów
2011/2012 – 5 415 723 uczniów
2010/2011 – 5 505 946 uczniów
2009/2010 – 5 621 167 uczniów
Mniej uczniów w szkołach to efekt niżu
O tym, że w Polsce panuje niż demograficzny (więcej ludzi umiera, niż się rodzi), wiadomo nie od dziś. Niestety malejąca liczebność Polek i Polaków widoczna jest nie tylko w obszarze uczniów szkół, lecz także w ogólnych statystykach kraju. Według ostatnich prognoz Organizacji Narodów Zjednoczonych do końca bieżącego stulecia populacja Polski ma spaść z poziomu 38 do 24 milionów. Tak istotne zmiany ludnościowe spowodują najpewniej, iż polska demografia zostanie okrzyknięta najgorszą na świecie. Już dziś w rankingu tym nie wypadamy najlepiej.
Sprawa jest poważna, i nie chodzi tu jedynie o coraz mniejsze tłumy dzieci na korytarzach szkolnych, lecz o kondycję polskiej gospodarki, rynku pracy i systemu emerytalnego. Coraz liczniejsi eksperci są zdania, że właściwie mamy już do czynienia ze stanem krytycznym. Gwoli przypomnienia, ponad rok temu, w roku 2018 Główny Urząd Statystyczny pisał, że Polska oficjalnie wkroczyła “w okres kolejnego kryzysu demograficznego (który miał już przejściowo miejsce w latach 1997–2007), ale obecny prawdopodobnie może mieć charakter dłuższej tendencji”.
Rok później, a dokładnie w grudniu 2019 roku, Główny Urząd Statystyczny pisał, co następuje:
Obserwowane zmiany demograficzne wskazują, że od kilkunastu lat sytuacja ludnościowa Polski nie zmienia się istotnie – jest nadal trudna. W najbliższej perspektywie także nie należy oczekiwać znaczących zmian zapewniających stabilny rozwój demograficzny. Nadal niska liczba zawieranych małżeństw oraz obserwowane od ćwierćwiecza zmiany w trendzie dzietności będą miały negatywny wpływ także na przyszłą liczbę urodzeń, ze względu na zdecydowanie mniejszą w przyszłości liczbę kobiet w wieku rozrodczym.
Jak rząd ratuje dzietność w Polsce?
Wizja pustek na korytarzach szkolnych nie jest zachęcająca chyba dla nikogo z nas. Z powagi sytuacji zdaje sobie sprawę obecny rząd, który robi wszystko, by w zmocnić nastroje prorodzinne wśród Polaków i zachęcić ich tym samym do potomstwa. Nie bez powodu utworzono przecież program Rodzina 500 Plus, zgodnie z którym na każde dziecko w Polsce przyznawane zostaje 500 złotych miesięcznego wsparcia od rządu.
Ponadto mamy dziś w Polsce drug program prorodzinny, a mianowicie Wyprawka „Dobry Start”, czyli tak zwane 300 Plus dla każdego ucznia. Świadczenie przysługuje każdemu dziecku, bez względu na dochód rodziny, począwszy od pierwszej klasy szkoły podstawowej, aż do ukończenia 20. roku życia (pod warunkiem, że dziecko kontynuuje naukę). Co więcej, w przypadku dzieci z niepełnosprawnościami świadczenia są wypłacane aż do 24. roku życia.
Na tym nie koniec rządowego wsparcia! W Polsce mamy jeszcze Program Maluch+ wspierający rozwój instytucji opieki nad dziećmi w wieku do lat 3. Mowa więc o żłobkach, klubach dziecięcych i dziennych opiekunach. Ponadto warto pamiętać o systemie zniżek i dodatkowych uprawnień dla rodzin wielodzietnych. Karta Dużej Rodziny gwarantuje korzystne rozwiązania zarówno w instytucjach publicznych, jak i w firmach prywatnych. Posiadacze mają możliwość tańszego korzystania z oferty podmiotów przykładowo z branży spożywczej, paliwowej, bankowej czy rekreacyjnej.
Eksperci rynkowi donoszą, że mimo istnienia wyżej wymienionych profitów i „zachęt” dzietność w Polsce nie wzrasta, lecz wręcz przeciwnie – w ujęciu liczbowym wciąż traci. Co więc byłoby w stanie zachęcić Polki i Polaków do częstszego podejmowania decyzji o potomstwie? Zdaniem wielu lekiem na nie są kolejne programy socjalne, lecz zwiększenie płac i poczucia bezpieczeństwa w kraju.
Źródła:
https://www.gov.pl/web/rodzina/co-robimy-wsparcie-dla-rodzin-z-dziecmi
Dodaj komentarz