Statystyki z polskiej służby zdrowia
Młodzi lekarze chcą, aby suma wydatków przeznaczonych na publiczną służbę zdrowia wynosiła około 6,8% PKB, czyli więcej niż 125 mld zł. Wtedy moglibyśmy zbliżyć się do średniej Unii Europejskiej. Proponowana kwota jest wyższa o ponad 42 mld zł niż aktualnie.
Polska na tle innych państw
Dane pokazują, że na publiczną służbę zdrowia przeznacza się Polsce 4,5% dochodu narodowego. Jest to piąty najgorszy wynik w UE. Za nami znajduje się Rumunia, Litwa, Łotwa i Cypr. Jednak w ostatnim wymienionym kraju notuje się najwyższe nakłady na prywatną służbę zdrowia. Litwini również chętnie korzystają z prywatnych wizyt u specjalistów. Dlatego pod względem ogólnych wydatków na zdrowie w relacji do PKB, zajmujemy trzecie miejsce od końca w UE.
Porównując Polskę z krajami o podobnym poziomie rozwoju również nie wypadamy dobrze. Więcej na zdrowie z publicznych środków przeznaczają także Czesi (6,26%), Słowacy (5,84%) czy Węgry (4,88%).
Prześwietlenie polskiej służby zdrowia
Polskie szpitale zapewniają pomoc szerokiej rzeszy ludzi. Analizując liczbę łóżek w szpitalach przypadających na każde 100 tys. mieszkańców, znajdujemy się w europejskiej czołówce z wynikiem 663. Dzięki temu zajmujemy siódme miejsce w UE. Wyprzedzają nad jedynie Niemcy, Austriacy, Bułgarzy, Węgrzy, Litwini i Rumuni. Z drugiej strony trzeba jednak przyjrzeć się jakości opieki szpitalnej i zdolności lekarzy do obsłużenia tak wielu pacjentów. Często nasi specjaliści wydłużają okres hospitalizacji. Co więcej, w Polsce po prostu brakuje lekarzy. Dane nie pozostawiają złudzeń – wynik 233 praktykujących medyków na 100 tys. mieszkańców plasuje nas na ostatnim miejscu w UE. Średnia unijna wynosi 356 lekarzy na 100 tys. mieszkańców.
Lekarze rezydenci także zwracają uwagę na braki kadrowe. Tłumaczą, że jest to główna przyczyna przepracowania medyków, którzy często pracują po ponad 350 godzin w miesiącu.
Lekarzy brakuje, a kolejki do specjalistów są coraz dłuższe. Dane Eurostatu pokazują, że dwa lata temu potrzeby aż 4,2% pacjentów w Polsce nie zostały zaspokojone z uwagi na długi czas oczekiwania w kolejce. W gorszej sytuacji znaleźli się pacjenci w Estonii, gdzie sytuacja uległa drastycznemu pogorszeniu po kryzysie finansowym.
Dlaczego tak się dzieje? Między innymi przez to, że niewystarczająca liczba absolwentów studiów medycznych opuszczają mury polskich uczelni. Rok w rok jest to około 3,8 tys. osób, czyli niecałe 10 w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Mniej lekarzy od nas kształcą Bułgaria, Grecja,Luksemburg i Cypr.
Czy istnieje realne rozwiązanie, które poprawi kondycję służby zdrowia ?
Z kolejkami można sobie poradzić i wybierać wizyty prywatne u specjalistów. Nie wszystkich jednak na to stać. Protestujący proponują rozwiązanie oparte na dofinansowaniu publicznej służby zdrowia do poziomu, który zapewniłby mu zadowalającą wydajność. Lekarze w publicznych szpitalach posiadaliby środki na leczenie większej liczby pacjentów, a dzięki uruchomieniu większej liczby specjalizacji, przybyłoby też lekarzy specjalistów.
Szanse na taki obrót sprawy są niewielkie – planowany deficyt sektora finansów publicznych w Polsce na przyszły rok wynosi równowartość 2,7% PKB. Oznacza to, że sytuacja w budżecie jest napięta. Spełnienie postulatów lekarzy rezydentów jest możliwe, ale tylko w przypadku drastycznego wzrostu wydatków publicznych czy też podniesienia składki zdrowotnej. To nie byłoby dobrą politycznie decyzją, bo zwykły Kowalski poczułby ją w swoim portfelu.
Dodaj komentarz