Darmowy bilet za opóźniony pociąg?
Zmiana przepisów dotyczących wypłacania rekompensat mogłaby kosztować PKP aż 200 mln rocznie. Mimo ogromnych starań spółki i przeprowadzeniu napraw taboru kolejowego, statystki wcale nie są o wiele lepsze – poziom punktualności pociągów rzadko sięga powyżej 90%.
Minuta ma znaczenie
Dziennik Gazeta Prawna podaje, że zmianie ulegną kwoty zwrotu należne w przypadku opóźnienia pociągu. Obecnie pasażerom należy się rekompensata w wysokości:
– 25% ceny biletu za przejazd opóźnionym pociągiem, jeżeli opóźnienie będzie wynosiło od 60 do 120 minut,
– 50% ceny biletu za przejazd opóźnionym pociągiem, jeżeli opóźnienie będzie wynosiło więcej niż 2 godziny.
Ale niestety nie jest tak, że każdy Klient rzeczywiście otrzyma zwrot kosztów. Warunkiem jest to, że kwota rekompensaty musi wynosić co najmniej tyle, ile równowartość 4 euro w danym dniu według kursu obowiązującego w PKP. Eurodeputowani chcą zmiany tych warunków.
Jak może być?
Komisja transportu ma zupełnie inną propozycję zależności procentu zwrotu od czasu opóźnienia. Rekompensaty miałyby wynosić:
– 50% ceny biletu za opóźnienie od 60 do 90 minut,
– 75% ceny biletu za opóźnienie od 90 do 120 minut,
– zwrot 100% ceny biletu za opóźnienie wynoszące więcej niż 2 godziny.
Oczywiście największe straty poniosłyby te spółki, które odnotowują największe spóźnienia. Poziom punktualności można łatwo sprawdzić w statystykach poziomów pasażerskich. Dane z ostatniego kwartału niestety nie napawają optymizmem.
Najgorsze wyniki pod względem punktualności odnotowuje spółka PKP Intercity, w której punktualnie przyjeżdża zaledwie około 70% pociągów (74,52% w pierwszym kwartale tego roku, 68,20% w drugim kwartale).
Dość niskie wyniki osiągają także Koleje Małopolskie, Koleje Wielkopolskie oraz Koleje Mazowieckie (80-87% w drugim kwartale). Najmniej powodów do zmartwień miałyby koleje lokalne, ponieważ to one charakteryzują się największą punktualnością.
Rekordową punktualnością może się pochwalić Warszawska Kolej Dojazdowa, która osiągnęła poziom 99,65% w pierwszym kwartale i 99,41% w drugim. Nieco niższe, ale równie imponujące wyniki osiąga spółka PKP SKM w Trójmieście (około 98%). Powodów do zmartwień nie ma też raczej Łódzka Kolej Aglomeracyjnej, której punktualność jest na poziomie 55-56%.
Na tym tle jednoznacznie widać, że głównie spółka PKP Intercity ma szczególne powody do zmartwień, ponieważ aż co czwarty jej pociąg odnotowuje duże spóźnienia. Na pewno nie bez wpływu jest w tym przypadku stary tabor, który co prawda spółka stara się wymieniać, ale w większości po torach poruszają się jeszcze pociągi pamiętające początki funkcjonowania polskich linii kolejowych.
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk podkreślał już wielokrotnie, że modernizacja w taborze spółki PKP Intercity jest konieczna do wzrostu poziomu punktualności. Po wynikach spółki z poprzedniego kwartału zażądał on dokładnej analizy mającej na celu wykazanie przyczyn takiego spadku statystyk.
Co jeszcze może się zmienić?
Ogólnie celem eurodeputowanych jest zbliżenie praw pasażerskich obowiązujących w pociągach do tych, które obecnie stosowane są w samolotach. Oznacza to, że spółki musiałyby w jakiś sposób zająć się osobami, które nie ze swojej winy nie zdążyły na przesiadki.
Obecnie jest to dość duży problem, ponieważ każde opóźnienie pociągu musi skutkować wyborem jednego z dwóch wyjść, z których każde okazuje się być złe. Albo prowadzący pociągu zgłosi, by przewoźnik, do którego przesiadają się pasażerowie, poczekał i wywołał tym samym kolejne spóźnienie, albo pasażerowie zostaną bez transportu, na który mieliby się przesiąść.
Zarówno w jednej, jak i w drugiej sytuacji, liczba poszkodowanych rośnie, a sposobów na rekompensatę tych zdarzeń nie ma. W dodatku komisja transportu w europarlamencie głosuje za tym, by szczególne okoliczności, dotychczas rozumiane jako szerokopojęte klęski żywiołowe, nie mogły być wymówką dla kolejarzy. Czy rzeczywiście będzie szansa na darmowy bilet – okaże się niedługo.
Dodaj komentarz