Polacy są finansowymi optymistami
W nadziejach na lepszą przyszłość jesteśmy jednak raczej ostrożni – znaczna większość z nas prognozuje, że ogólna sytuacja życiowa nie ulegnie zmianie w ciągu najbliższych dwóch lat. Ponad połowa spodziewa się, że ich zarobki i oszczędności pozostaną raczej na tym samym poziomie, co obecnie. Jeden na pięciu Polaków wierzy, że zarówno jego zarobki, jak i oszczędności mają dużą szansę na wzrost.
Optymistyczne spojrzenie w przyszłość objawia się także skłonnością do zwiększenia wydatków. 21% Polaków deklaruje, że zamierzają zwiększyć wydatki na szeroko pojęte przyjemności (podróże, rozrywkę), 69% ma zamiar utrzymać aktualny poziom tych wydatków, a jedynie 11% obawia się, że będzie musiało ograniczyć tego typu wydatki.
"W naszych badaniach widać wyraźną korelację między obecną sytuacją finansową a przewidywaniami odnośnie przyszłości. Osoby zamożne wykazują się większym optymizmem. To one zdecydowanie częściej spodziewają się dalszego wzrostu zarobków i oszczędności. Są też motorem napędowym rosnącej konsumpcji, gdyż zamierzają wydawać coraz więcej. Natomiast osoby ubogie częściej wyrażają obawy, że ich sytuacja się pogorszy bądź w najlepszym wypadku pozostanie bez zmian. Pośrodku mamy najbardziej liczną klasę średnią, którą w większości tworzą ludzie aktywni zawodowo, z aspiracjami – to oni również są motorem napędowym gospodarki, bo chcą żyć na coraz wyższym poziomie i podejmują aktywne działania, by było ich na to stać. Ich przewidywania co do finansowej przyszłości są jednak bardziej ostrożne niż w grupie osób zamożnych." – komentuje Anna Karasińska, ekspert ds. badań rynkowych w Provident Polska.
Polski optymizm na tle innych krajów
Okazuje się, że na tle innych krajów (Czech, Węgier, Rumunii oraz Meksyku) wypadamy już nieco bardziej pesymistycznie. Głównym zmartwieniem naszych rodaków jest obawa o wzrost kosztów życia.
"Wśród najczęstszych wskazań znalazły się koszty życia (martwi się nimi 17% badanych), utrata oraz brak dochodu (15%), a także koszty ochrony zdrowia i leczenia (14%). Rzadziej wskazywanymi powodami do zmartwień były: napływ imigrantów spoza UE, koszty edukacji oraz bezrobocie. Jedna piąta respondentów z Polski przyznała, że nie ma żadnych problemów bądź też nie była pewna, czy je ma ani czego dotyczą. To najwyższy odsetek tego typu wskazań spośród wszystkich rynków, na których zostało przeprowadzone badanie." – mówi Karolina Łuczak, kierownik ds. komunikacji w Provident Polska.
Inne są natomiast obawy respondentów z pozostałych krajów:
– Czesi obawiają się braku dochodu rozporządzalnego (24%), a także napływu imigrantów niepochodzących z Unii Europejskiej (19%)
– Rumuni obawiają się zwiększonych kosztów życia (29%) i zachwiania stabilności gospodarczej (21%),
– Węgrzy obawiają się również zwiększonych kosztów życia (28%) oraz zachwiania stabilności gospodarczej (25%).
Tak naprawdę nie mamy się czym martwić
Dane mówią same za siebie – powodów do radości jest wiele. Osiągnęliśmy właśnie najniższy od 1991 roku poziom bezrobocia – w lipcu 2017 roku stopa bezrobocia wynosiła jedynie 7,1%. Jedna z największych światowych agencji ratingowych Moody’s prognozuje, że wzrost PKB Polski w 2017 roku wyniesie aż 4,2% (w 2016 było to jedynie 2,8%). Wzrost PKB napędza głównie konsumpcja, a to oznacza, że naprawdę czujemy się bezpieczni finansowo i rozsądnie zarządzamy rosnącymi dochodami.
"Dane ogólne czy uśrednione nie pokazują jednak różnorodności społeczno-finansowej, z jaką mamy do czynienia w naszym kraju. Rozwarstwienie ekonomiczne społeczeństwa, które jest zresztą cechą charakterystyczną wszystkich rozwiniętych rynków, powoduje, że spora część osób ma wrażenie, że bogaci się bogacą, a biedni pozostają biedni." – dodaje Anna Karasińska.
Dodaj komentarz