Komornik okradziony z 5 mln złotych
Od 2009 roku pracownik firmy finansowej grał na zaufaniu klienta i przelewał środki finansowe na własne konto. Teraz wyjaśnia, że wszystko stracił, ponieważ grał na giełdzie. Sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy komornik zdecydował się przejść na emeryturę i razem ze swoją żoną kupić nieruchomość w jednej z nadmorskich miejscowości. Wtedy potrzebna była gotówka, dlatego też małżeństwo postanowiło zlikwidować jedną z kilku lokat inwestycyjnych.
Niezrealizowany przelew
Zwrócili się do swojego doradcy, by przelał im pół miliona złotych. Mężczyzna ze Złotoryi twierdził, że wkrótce pieniądze dotrą, jednak tak się nie stało. Żona jeleniogórskiego komornika tłumaczy, że doradca był dla nich zaufanym człowiekiem:
– On w zasadzie kierował wszystkimi naszymi sprawami finansowymi. Znał naszą sytuację materialną, wiedział o posiadanych nieruchomościach, nadwyżkach finansowych. Rozmawialiśmy z nim o planach na przyszłość, w tym o sprawach prywatnych. Ufaliśmy mu.
Oczekiwany przelew nie doszedł, a małżeństwo było już w drodze na umówione spotkanie z notariuszem w sprawie kupna nieruchomości.
Brak kontaktu z doradcą
Po wielu nieudanych próbach dodzwonienia się do swojego doradcy i banku, wreszcie z komórki feralnego pracownika zadzwonił jego szef. Wytłumaczył, że doradca nie pracuje już w ich firmie. Odmówił jednak podania jakichkolwiek szczegółów zwolnienia. W tej sytuacji komornik postanowił osobiście odwiedzić swojego konsultanta, ale nie zastał go w domu. Jego żona wyjaśniła, że został pilnie wezwany do siedziby firmy w Warszawie.
Ostatecznie komornikowi udało się z nim skontaktować, a wtedy, przestępca przyznał, że pieniędzy nie ma na kontach. Co więcej, oznajmił, że wszystko stracił grając na giełdzie. W prokuraturze tłumaczył, że w 2009 roku popadł w tarapaty finansowe z powodu wzrostu kursu franka szwajcarskiego:
– Wymyśliłem, że sam zainwestuję środki klienta. Sądziłem, że będę w stanie pomnożyć te pieniądze i podzielić się zyskiem z klientem.
Po kilku dniach, oszukani klienci odwiedzili wrocławski oddział firmy doradczej, która potwierdziła, że stan ich konta wynosi zero. Wcześniej małżeństwu oznajmiono, że mogą złożyć reklamację. Tak też zrobili, ale została ona negatywnie rozpatrzona. Dlaczego? Ponieważ na ich nazwisko nie założono żadnych lokat.
Proces doradcy rozpocznie się pod koniec stycznia w jeleniogórskim sądzie.
Dodaj komentarz