Zadłużenie branży gastronomicznej
Na rynku pojawia się coraz więcej obiektów gastronomicznych. Polacy mają coraz więcej pieniędzy i coraz mniej czasu, więc chętnie korzystają z opcji jedzenia posiłków na mieście. Popularny jest także dowóz jedzenia do pracy czy miejsca zamieszkania.
Jak pokazują dane raportu „Rynek gastronomiczny 2017” Gfk, wartość branży gastronomicznej w Polsce wynosi aktualnie ponad 36 mld zł. I chociaż restauracje odwiedzamy średnio raz w tygodniu, to ten sektor boryka się ze sporymi problemami finansowymi.
– Konsumpcji w restauracjach i barach sprzyja szybkie tempo życia i brak czasu na gotowanie. Napędza ją także rosnąca gospodarka, coraz większe wynagrodzenia, jak również dodatkowe źródło dochodów w postaci 500+. Duża konkurencyjność w branży jest korzystna dla klientów, ale niekoniecznie dla właścicieli restauracji. Tłok w branży zmusza ich często do balansowania na granicy opłacalności. A stąd już tylko krok do zadłużenia – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso, która jest partnerem Krajowego Rejestru Długów.
Rekordziści
Restaurator z Rybnika ma do oddania już 4 mln zł. Ma na swoim koncie łącznie 9 zobowiązań wobec 5 wierzycieli. Zaraz za nim jest mieszkaniec Bielsko-Białej, którego długi sięgają nieco mniej, bo 3,6 mln zł. Niechlubne podium zamyka restaurator ze stolicy z kwotą 1,8 mln zł.
Wszyscy właściciele lokali gastronomicznych, mają do oddania 238,2 mln zł. Co ciekawe, trzy lata temu, kwota ta wynosiła “jedynie” 86,3 mln zł. Natomiast średni dług restauratora nad Wisłą to lekko ponad 22 tys. zł.
Rosną nie tylko kwoty. Liczba restauratorów z problemami wzrosła z 6,3 tys. do 11 tys. osób.
Łączne zadłużenie – restauratorów oraz producentów lodów, piwa i napojów, którzy zostali wpisani do bazy KRD, to 273,8 mln zł.
– Wiele restauracji, kawiarni, food trucków czy lodziarni to rodzinne firmy otwierane pod wpływem impulsu. Często decydują się na to osoby, które straciły pracę, wyrwały się ze sztywnych ram korporacji lub chcą naśladować kogoś ze znajomych. Tyle że do prowadzenia lokalu nie wystarczą zapał i umiejętności kulinarne żony. To twardy biznes, w którym trzeba panować nad dostawami, rozliczeniami, księgowością, personelem i jeszcze mierzyć się z ostrą konkurencją. Stanowią ją nie tylko sąsiednie lokale, ale i rosnąca liczba sklepów i stacji paliw z wyodrębnioną strefą bistro oraz piekarni oferujących przekąski na ciepło w konkurencyjnych cenach. Do tego dochodzą raty kredytu i rosnące koszty zatrudnienia. I tu dla wielu właścicieli lokali zaczynają się schody. Utrzymanie płynności finansowej w takich warunkach to dla właściciela nawet małej restauracji takie samo wzywanie jak dla prezesa wielkiej firmy – argumentuje Jakub Kostecki.
Zadłużenie restauracji a region Polski
Najwięcej restauratorów z problemami mieszka na Mazowszu – kwota zobowiązań sięga 54,7 mln zł, a dłużników jest 2097 podmiotów. Kolejne miejsce to Śląsk, gdzie problemy mają 1474 firmy z zadłużeniem na kwotę 36 mln zł. Trzeci w Polsce jest Dolny Śląsk z sumą 24,5 mln zł, którą są winne wierzycielom łącznie 982 firmy.
Dodaj komentarz